Czy ktoś pamięta jeszcze czasy kiedy do zabawy wystarczył guzik nawinięty na gumkę. Całe zabawa była w obracaniu jej tak, aby napięła się niemal do niemożliwości, a gdy się ją uwalniało, guzik wydawał bzyczący dźwięk. Na podwórko grało się w rysowane kredą na chodniku klasy, na trzepaku bawiliśmy się w kury na grzędzie, graliśmy w kapsle. W tej chwili sklepy z zabawkami dla dzieci mają ogromne rozmiary. Jeśli wejdziemy z dzieckiem do jednego z nich wystawiamy się na pewną zgubę, kto bowiem potrafiłby się pohamować, będąc w takim raju. Mamy do wyboru kuchnie dla dzieci, gdzie maluch może samodzielnie ,,gotować” za pomocą plastikowych warzywek, dla mniejszych bobasków istnieją specjalne jeździki dla dzieci. Dzięki czemuś takiemu małe dziecko może swobodnie poruszać się po domu, odkrywać, patrzeć, eksplorować. A my nie musimy się martwić, że coś mu się stanie, bowiem zabawka będzie miała dziecko pod kontrolą. Mamy teraz najróżniejsze zabawki: roboty, kucyki, mówiące i płaczące lalki, imitacje komputerów. Niemal wszystko co tylko sobie wymarzymy a nawet więcej. Pytanie brzmi jedynie: skąd biedni rodzice mają brać na to wszystko pieniądze, jak sprawić, by dziecko nie znudziło się i od razu nie rzuciło w kąt zabawki.